czwartek, 26 października 2017

14

Bardzo źle się czuję. Na przemian mi gorąco i lodowato zimno. Do napadów gorąca i nagłych oblewających potów doszły bóle kości i stawów. Na początku myślałam, ze to może tylko przeciążenie po pracy fizycznej, albo ćwiczeniach, bo przecież oderwana od biurka nagle się ruszam intensywnie. Ale bóle stawowe i kostne są wędrujące, prawostronne i nasilają się w pozycji leżącej i w nocy. Byłam u ortopedy, niby nic strasznego oprócz starości mi nie jest. Zużycie materiału. Rehabilitację mi przepisał. Znalazłam w necie, że przy klimakterium bóle stawowe to norma. No super, jeszcze tylko załamań nerwowych mi brakuje i będzie komplet.

Silna jestem. Deska 45 sek

wtorek, 24 października 2017

13

Cztery dni, które minęły to właściwie hulaj dusza piekła nie ma. Jedyne, czego się trzymam, to systematycznych ćwiczeń. Deska planowo, dziś 40 sek, jutro już 45. We wtorki i środy godzina salsy.
Jedzeniowo totalna porażka.

piątek, 20 października 2017

12

Dzisiaj 100 skłonów i 20 sek deski. Z jedzenia:
  1. dziesięć miniaturowych babeczek z dodatkami (serek, łosoś, pomidorki)
  2. cztery mandarynki
  3. cztery sadzone jajka z śliwkami kiszonymi w chili
  4. drożdżówka
  5. dwie szklanki coli
  6. dwie miseczki orzechów laskowych
  7. lód w czekoladzie na patyku
Powyciągałam dziś swoje sukienki, w które jeszcze wchodziłam w tamtym roku. Za ciasne. Szafa pełna ciuchów, a ja nie mam co na siebie włożyć. Standard.

czwartek, 19 października 2017

11

No dobra, moje postanowienia tak naprawdę się bujają. Nic co postanowiłam nie realizuję. Ale w końcu mi się uda. Zaprę się i się uda...kiedyś.
  1. talerz zupy jarzynowej
  2. cztery kromki chleba z wędliną i kiszoną śliwką
  3. lampka różowego wina
Z ćwiczeń 100 skłonów, 2 x 20 deska
Wydrukowałam sobie plan, łatwiej będzie się go trzymać, gdy każdy dzień skreślę po wykonaniu. 

środa, 18 października 2017

10

Dziś 100 skłonów i godzina salsy.
  1. dwie kromki chleba z wędliną
  2. cztery ogórki z chili
  3. talerz barszczu 
  4. sześć kruchych ciastek
  5. szklanka piwa

wtorek, 17 października 2017

9

Dzisiaj godzina salsy i 100 skłonów. Z jedzeniem wciąż niewesoło.
  1. zapiekanka pepperoni od Witka
  2. miseczka grzybów ze śmietaną
  3. miseczka orzechów laskowych
  4. kromka chleba
  5. 2 kotlety mielone
  6. 3 ogórki w chili
  7. kieliszek wina
  8. szklanka coli

poniedziałek, 16 października 2017

8

Przez ten ostatni tydzień schudłam 2 kg, ważę 74,6 . Można powiedzieć, że sukces. Ale dzisiejszy dzień, to kompletna klapa i kryzys.
  1. trzy jajka sadzone na miękko
  2. cztery ogórki w chili
  3. garść orzechów laskowych
  4. barszcz ukraiński
  5. ziemniaki z grzybami zasmażanymi z czosnkiem w śmietanie
  6. sześć czekoladowych ciastek
  7. szklanka coli
  8. kieliszek czerwonego wina
Zrobiłam 100 półprzysiadów, na deskę nie mam dziś siły.

niedziela, 15 października 2017

7

Niedziela, odpoczynek od wszelkich grabi. Natomiast od jedzenia jak zwykle w niedzielę nie ma odpoczynku, no nie udaje się.

  1. trzy jajka sadzone na miękko
  2. cztery ogórki kiszone
  3. trzy banany
  4. zupa kalafiorowa z 3 wątróbkami
  5. ryż z filetem z kurczaka gotowany w sosie opieńkowym
  6. jedno piwo
  7. kieliszek czerwonego wina
Z ćwiczeń fizycznych 100 półprzysiadów, no bo jak zero deski i prac fizycznych, no to chociaż to.

6

Weekend ma to do siebie, że niestety wszystkie postanowienia biorą w łeb.
Chociaż tyle, że podstawowe produkty zakazane, zostały nie ruszone.
Zero pomidorów, papryki, ziemniaków, nic z nabiału i mąki. Zero cukru
Ale za to:

  1. jajecznica z szynką i cebulą
  2. trzy banany
  3. smażona wątróbka z cebulką
  4. dwa ogórki kiszone
  5. dwie pieczone kaszanki
  6. trzy kieliszki gorzkiej żołądkowej - czarna wiśnia
  7. jedno piwo
Od deski zrobiłam sobie wolne, bo cały dzień biegałam z grabiami. Liści multum, a końca nie widać.

piątek, 13 października 2017

5

Do ćwiczeń dodałam półprzysiady, taka pozycja narciarska, serie po 20 półprzysiadów.
Deska dzień trzeci 5 x 30 sek

Dziś zjadłam:
  1. cztery jajka sadzone na miękko
  2. surówka z rukoli ze śliwkami marynowanymi w chili
  3. dwie garście orzechów laskowych
Źle sypiam, budzę się kilka razy w nocy z gorąca. 

czwartek, 12 października 2017

4

Deska, dzień drugi:
30 sek, 5 powtórzeń. Na razie daję radę.
Menu na dziś:
  1.  jeden banan
  2. talerz żurku z białą kiełbasą, jajkiem i ziemniakami
  3. kawałek selera naciowego
  4. kieliszek czerwonego wina
Tak to jest, jak się ugotuje gar żuru i rodzina po drugim dniu ma dość. Całe szczęście dziś go skończyłam. Karmienie rodziny swoją drogą, a ja muszę się przestawić na jakieś sałatki, generalnie więcej zieleniny.
A tak w ogóle, to nie wiadomo co jeść. W związku z tym, że bolą mnie stawy obczytałam pół internetu co im szkodzi. I tak szkodzi im podobno nabiał, psiankowate, czyli pomidory, papryka i ziemniaki, oraz gluten, czyli wszystko co mączne. Tak po prawdzie pokrywa się to nawet z produktami zakazanymi dla grupy krwi B. No jak nic głodówka się znów kłania.

środa, 11 października 2017

3

Dziewczyny w pracy (młode, nie ma co ukrywać) nakręciły się na Plank.
Cha, a to akurat takie ćwiczenie, które ja mogę też wykonywać. No to od dzisiaj zaczęłam Plank Challenge 30 dni :-)
Dzień pierwszy 1 x 30 sek

Dzisiaj też była godzina salsy. Upociłam się na niej koszmarnie, więc by ochłonąć wracałam na piechotę. Ludzie w puchowych kurtkach, zamotani szalikami, w czapkach, a ja w butach na gołe stopy, tunice z krótkim rękawkiem i w rozpiętym prochowcu. Ochłonięta weszłam do Rossmanna, wyszłam jak oblana wiadrem wody. Boszsz kiedy to się skończy.

Głodówka z lekka mi nie wychodzi :
  1. jajko ugotowane na twardo
  2. miseczka grzybów duszonych, saute
  3. miseczka żurku z połówką jajka
  4. jedna kiełbaska jałowcowa
  5. lizak lodowy ( a tak mnie naszło )
  6. kieliszek czerwonego wina
Najdłużej głodowałam 10 dni, ale tak naprawdę głodowałam, czyli przez 10 dni piłam tylko wodę. Przeżyłam, żyję, mało tego efekty były zachwycające. Pomijając fakt, że schudłam, to przestały mnie boleć stawy, czułam się lekka, ciało które nie traciło energii na trawienie, miałam wrażenie, że tę energię przekazało do umysłu. Myśli się zdecydowanie lotniej. Muszę to powtórzyć. Niestety z natury chce się jeść, więc bardzo ciężko się do tego zmusić, a jeszcze trudniej w postanowieniu głodówki wytrzymać. Zdecydowanie ciężej na jesień, kiedy w tym czasie wszystko co żyje robi zapasy na zimę. 

wtorek, 10 października 2017

2

Dzisiaj fajny dzień, bo po 8 godzinach siedzenia przy biurku poszłam na godzinę salsy. Ruch wskazany. Umęczona jednak jestem, bo kondycji zero, a przy tym bolą mnie ostatnio stawy. Z tego powodu wypaliłam nawet niedawno dwa skręty, nie dwa na raz, ale w odstępie kilku tygodni. Po raz pierwszy w życiu paliłam. Chciałam sprawdzić jak to działa i szczerze mówiąc miałam nadzieję, że pomoże mi to na ból, wszak o marihuanie leczniczej trąbią non stop, albo mnie chociaż rozśmieszy jak to pokazują na filmach. A tu lipa, wszyscy w około rozanieleni, a ja nic. Boli jak bolało, śmiechu zero. Nosz ja....to mam pecha. Jestem odporna na marychę.

Kontynuuję ograniczone odżywianie, dzisiaj zjadłam:
  1. banan
  2. cztery jajka ugotowane na twardo
  3. kawałek ciasta (koleżanka wróciła po dłuższej nieobecności)
  4. jedna biała kiełbaska
  5. miseczka grzybów gotowanych saute
  6. malutka miseczka żurku
Naprawdę jest ograniczone, bo np wczoraj miałam ochotę jeszcze coś zjeść, no ale myślę sobie przecież zakończyłam na blogu wczorajszy dzień i musiałabym dopisać, że jeszcze coś zjadłam, no to nie zjadłam :-)

Idąc dziś przez park, spotkałam dwie osoby, które zbierały życzenia dla drzew, taka akcja jakaś, prosili by napisać życzenia, no to napisałam:

Życzę drzewom, żeby ich było we Wrocławiu coraz więcej. 200, a nawet 2000 lat życia :-) 

poniedziałek, 9 października 2017

1

Na początek poszłam do fryzjera. Włosy do ramion podcięłam na pazia. Wycieniowane na karku, z przodu do poziomu brody. Nie dawałam już sobie z nimi rady. Byłoby wszystko ok, gdyby nie te uderzenia gorąca, które powodują, że świeżo umyte włosy nagle są upocone jakbym siedziała w saunie.  Trzeba było ciąć. Jest ok. To pozytyw. Z gorszych rzeczy to to, że ważę 76,6 kg. Ja, która zawsze ważyłam 53 kg, a już max w porywach 60 kg. Nie umiem sobie teraz z tym poradzić. Dzisiaj zjadłam znów zbyt dużo:
  1. kawałek ciasta "kopiec kreta"  (koleżanka miała urodziny)
  2. dwie kromki chleba z wędliną
  3. pojemnik surówki "colesław"
  4. jedna ugotowana biała kiełbasa
  5. jajko ugotowane na twaedo
  6. kieliszek czerwonego wina
No masakra jakaś...
Chyba najgorsze to to, że oprócz ciasta, wszystko to zjadłam nie przez cały dzień, a w ciągu 1 godz. Czyli między 17 a 18. Bo nie jem ani rano, ani w ciągu dnia. Dopiero jak przyjdę z pacy do domu. Tak się nauczyłam, tak przyzwyczaiłam organizm przez lata. Jedzenie w pracy otępia mnie, usypia i rozleniwia. Na głodno lepiej pracuje mi umysł.  Tego nawyku nie da się już zmienić, ale powinnam wyeliminować z menu mąkę chociaż. Przemawia za tym na przykład to, że mam grupę krwi B, a podobno pszenica mi nie służy. To zadanie na od jutra :-)

niedziela, 8 października 2017

0

No i dopadło mnie, w wieku 55 lat klimakterium. Jest mi ciągle ciepło, a średnio raz na godzinę gotują mi się cebulki włosowe i mam wrażenie, że moje ciało osiąga temperaturę co najmniej 70 stopni. W lodowatym domu na wsi mój mąż leż w łóżku w barchanowej piżamie, zakopany po uszy w pierzynie, a ja w koszulce na ramiączkach, całkowicie odkryta mam wrażenie, że się gotuję.
Nakupowałam tabletek, a to z szyszkami chmielu, a to z soją i jeszcze z lnem i pluskwicą. Miało łagodzić objawy, nic nie pomaga...

Nie da się ukryć, że przez ostatnie lata przytyłam 15 kg, więc mam z czego chudnąć. Bo mam chytry plan wziąć to klimakterium głodem. Zaczynam od jutra, stąd ten blog. Dam radę. Muszę, bo mnie to wkurza na maksa.