wtorek, 10 października 2017

2

Dzisiaj fajny dzień, bo po 8 godzinach siedzenia przy biurku poszłam na godzinę salsy. Ruch wskazany. Umęczona jednak jestem, bo kondycji zero, a przy tym bolą mnie ostatnio stawy. Z tego powodu wypaliłam nawet niedawno dwa skręty, nie dwa na raz, ale w odstępie kilku tygodni. Po raz pierwszy w życiu paliłam. Chciałam sprawdzić jak to działa i szczerze mówiąc miałam nadzieję, że pomoże mi to na ból, wszak o marihuanie leczniczej trąbią non stop, albo mnie chociaż rozśmieszy jak to pokazują na filmach. A tu lipa, wszyscy w około rozanieleni, a ja nic. Boli jak bolało, śmiechu zero. Nosz ja....to mam pecha. Jestem odporna na marychę.

Kontynuuję ograniczone odżywianie, dzisiaj zjadłam:
  1. banan
  2. cztery jajka ugotowane na twardo
  3. kawałek ciasta (koleżanka wróciła po dłuższej nieobecności)
  4. jedna biała kiełbaska
  5. miseczka grzybów gotowanych saute
  6. malutka miseczka żurku
Naprawdę jest ograniczone, bo np wczoraj miałam ochotę jeszcze coś zjeść, no ale myślę sobie przecież zakończyłam na blogu wczorajszy dzień i musiałabym dopisać, że jeszcze coś zjadłam, no to nie zjadłam :-)

Idąc dziś przez park, spotkałam dwie osoby, które zbierały życzenia dla drzew, taka akcja jakaś, prosili by napisać życzenia, no to napisałam:

Życzę drzewom, żeby ich było we Wrocławiu coraz więcej. 200, a nawet 2000 lat życia :-) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz