sobota, 28 września 2019

21

Wrzesień, ważę dzisiaj 78,7 kg. Oczywiście wszystkie próby głodówki i diety nie wypaliły. Tym bardziej, że były wakacje. Wyjazdy na wieś, na wczasy all inclusive zrobiły swoje. Zaczęłam się zastanawiać nad tym jak się czuję i wyglądam, Zmęczona, osowiała, z wrażeniem napompowanego ciała, wysoki cholesterol, trójglicerydy. Objawy jak przy insulinooporności. No wow kolejna wizja ktoś powie. Niby to próbowałam już wcześniej, ale dlaczego nie? Zaczęłam od tego, że:

  1. przestałam się głodzić
  2. staram się jeść produkty z niskim indeksem glikemicznym
  3. unikam węglowodanów
  4. unikam cukrów
Głodówki powodowały ciągłe myślenie o jedzeniu, a potem napady głodu i najadanie się na maksa. Anorektyczką raczej nie będę. Prędzej bulimiczką. Przy obecnym żywieniu zauważyłam, że po jedzeniu nie jestem zmęczona i nie zasypiam. To ogromny sukces, bo wcześniej po jedzeniu zaliczałam kompletne zejście, po prostu leciałam z nóg i spałam godzinę, albo dwie.

Może właśnie żywienie z niskim IG i ketogenne jest kluczem do sukcesu?

sobota, 9 lutego 2019

20

Dziś jestem po 8 dniach głodówki. Od piątku do piątku. Ważę 77,3 kg. Schudłam 6,6 kg.
W drugi dzień głodówki bolała mnie głowa. W trzeci zęby, w czwarty mięśnie. W szósty słabo widziałam, w siódmy miałam lekkie zawroty głowy. W ostatnie dni byłam słaba i szybko się męczyłam. Cieszę się jednak, że się udało. Ciśnienie przestało mi skakać.
Teraz mnie czeka 9 dniowe wychodzenia z głodówki, a potem znów, ale tym razem 3 dniowa głodówka. Będę to powtarzać. Poniedziałek, wtorek, środa głodówka, od czwartku do niedzieli wychodzenie z niej. I tak aż osiągnę normalną wagę, czyli dla mnie przynajmniej 64 kg.
Zauważyłam bowiem, że największe efekty osiągnęłam przez pierwsze 3 dni.
Niektórzy pisali opisując głodówkę, że nie chciało im się jeść, mi chciało się cały czas. Fakt, że po 4 dniach było to łatwiejsze do opanowania, niż w pierwszych trzech dniach.
W wychodzeniu z głodówki mam zamiar jeść tylko jajka, zupy warzywne, zmiksowane mięso i owoce. Wszystko w małych mikroskopijnych ilościach, by znów przyzwyczaić żołądek do trawienia.

niedziela, 3 lutego 2019

19

Pokpiłam sprawę całkowicie. Generalnie zapuściłam się na maksa. Wiem, że to nie wymówka, ale mój 56 letni organizm mi tego nie ułatwia. Fakt mało się ruszam, a lekarze jeszcze mnie dobili tabletkami na cholesterol, które okazało się powodowały u mnie skutki uboczne w postaci miopatii, a co za tym idzie stan zapalny przyczepu achillesa. Przez pół roku ruszałam się jeszcze mniej, bo każdy krok sprawiał mi okropny ból. Rehabilitacja, masaże, laser, ultradźwięki, krioterapia, jonoforeza, okłady z maści borowinowej, oczaru, moczenie w morskiej wodzie, smarowanie voltarenem, olfenem...nic nie pomogło. Boli. Efekt? 83,9 kg.

31 stycznia po 8 miesiącach udręki, postanowiłam, że od 1 lutego przestaję jeść.
Głodówka mi tylko została. W moim życiu miałam 3 głodówki.
1) Pierwszą wymógł organizm. Miałam 36 lat, nieżyt który powodował, że nawet przełknięcie wody powodowało ból jakbym połykała drut kolczasty. Trwała 7 dni. Schudłam 7 kg. Z rozmiaru 40 na 38
2) Druga świadoma dla schudnięcia, miałam chyba 49 lat. Głodówka 4 dniowa. Męczyłam się strasznie. Ledwo wytrzymałam. Coś tam schudłam.
3) Trzecia 10 dniowa. Mam 54 lata, schudłam chyba 8 kg, męczyłam się każdego dnia, strasznie chciało mi się jeść i byłam osłabiona. Do wagi poprzedniej wróciłam bardzo szybko.

Teraz 4 moja głodówka, mam zamiar do tego inaczej podejść. Po pierwsze, mój organizm zaczął odmawiać posłuszeństwa, nadciśnienie, problemy z oddychaniem, kontuzje. To wszystko między innymi z powodu wagi. Czas ratować siebie. Inna motywacja mam nadzieję.
Zaczęłam 1 lutego, dziś 3 dzień o wodzie. Waga spadła o 3,4 kg. Ciśnienie na razie wciąż skacze.
Ale zmalał lekko ból pięty i jakby lekko puściło napięcie ścięgien.

czwartek, 12 kwietnia 2018

18

Oczywiście nic z tego co zaplanowałam nie wyszło. Ważę 77,1 kg. Znów od dziś zaczynam branie się za siebie.  Kolejny raz. Jedno się jednak udało, nie jem mącznych rzeczy i unikam cukru.
Myślałam, że to coś da, że będą efekty nie jedzenia węglowodanów, a tu lipa, nic, null, zero. Dlatego od dziś tygodniowa dieta twarogowo - zielonowarzywna. Zobaczymy czy to coś da.

A i badania w pracy mieliśmy i wyszło mi:
  • Cholesterol  145 mg/dl           norma   <190
  • Glukoza  88 mg/dl                norma   70-99
No dobra, jakiś efekt tego bezwęglowodzia jest, dobre choc to.

Klimakterium przez jakiś krótki czas się zdrzemnęło, ale znów się ocknęło, więc chodzę i śpię jako mokra mysz. Męczą mnie te wiecznie oklapnięte, nieświeże włosy. Co z tego, że codziennie rano przed wyjściem je myję, suszę, podkręcam. Zanim dojadę do pracy skóra głowy spoci mi się przynajmniej 3 razy. W pracy jeszcze z 4-8. Nieświeża mokra mysz. Jak długo jeszcze ??????

sobota, 10 lutego 2018

17

Było już tak dobrze od 1 do 7 lutego bez cukru mąki i nabiału. Tłusty czwartek mnie dobił. Ok, zaczynam znów od dziś.

niedziela, 4 lutego 2018

16

OK jem chyba za dużo, wszystko łącznie z piciem alkoholu, ale trzymam się tego by nie jeść cukru i mąki w każdej postaci. Czwarty dzień wytrzymałam, ciężko bo organizm jak na złość woła tylko DAJ MI CUKRU, DAJ MI CHLEBA, no masakra jakaś.

czwartek, 1 lutego 2018

15

Ok, mamy nowy rok, a wszystko co postanawiałam w tamtym roku poszło się bujać.
Zaczynam od dziś znowu. Przymusiły mnie moje wyniki:

  • Trójglicerydy  1143 mg/dl      norma   <150
  • Cholesterol  351 mg/dl           norma   <190
  • Glukoza  115 mg/dl                norma   70-99
Rezygnuję z cukru i mąki.

Dziś:
  • 4 jajka
  • surówka z sałaty, ogórków i pomidorów
  • ryż z kurczakiem
Aha, drastyczne klimakterium przeszło mi. Zrobiło się normalnie, czasami tylko lekko mi ciepło, ale tylko lekko i na moment.