poniedziałek, 9 października 2017

1

Na początek poszłam do fryzjera. Włosy do ramion podcięłam na pazia. Wycieniowane na karku, z przodu do poziomu brody. Nie dawałam już sobie z nimi rady. Byłoby wszystko ok, gdyby nie te uderzenia gorąca, które powodują, że świeżo umyte włosy nagle są upocone jakbym siedziała w saunie.  Trzeba było ciąć. Jest ok. To pozytyw. Z gorszych rzeczy to to, że ważę 76,6 kg. Ja, która zawsze ważyłam 53 kg, a już max w porywach 60 kg. Nie umiem sobie teraz z tym poradzić. Dzisiaj zjadłam znów zbyt dużo:
  1. kawałek ciasta "kopiec kreta"  (koleżanka miała urodziny)
  2. dwie kromki chleba z wędliną
  3. pojemnik surówki "colesław"
  4. jedna ugotowana biała kiełbasa
  5. jajko ugotowane na twaedo
  6. kieliszek czerwonego wina
No masakra jakaś...
Chyba najgorsze to to, że oprócz ciasta, wszystko to zjadłam nie przez cały dzień, a w ciągu 1 godz. Czyli między 17 a 18. Bo nie jem ani rano, ani w ciągu dnia. Dopiero jak przyjdę z pacy do domu. Tak się nauczyłam, tak przyzwyczaiłam organizm przez lata. Jedzenie w pracy otępia mnie, usypia i rozleniwia. Na głodno lepiej pracuje mi umysł.  Tego nawyku nie da się już zmienić, ale powinnam wyeliminować z menu mąkę chociaż. Przemawia za tym na przykład to, że mam grupę krwi B, a podobno pszenica mi nie służy. To zadanie na od jutra :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz